[ad_1]
W piątek aktywistki “Ostatniego pokolenia” oblały warszawską Syrenkę. Młode kobiety dzień po incydencie pokazały zdjęcie, które miało udowodnić, że po farbie na pomniku nie ma śladu. Wiceprezydent Warszawy zaprzeczyła ich słowom. Pokazała nagranie obrazujące prawdziwe szkody.
W piątek dwie młode kobiety z grupy “Ostatnie pokolenie” oblały pomnik warszawskiej Syrenki na Bulwarach Wiślanych farbą. Tłumaczyły, że zrobiły to w Dzień Kobiet nie bez powodu. Uważają, że “ciężko wywalczone prawa kobiet wciąż są łamane”, poza tym chcą zwrócić uwagę na kryzys klimatyczny.
Ich działania potępili m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, ale nie tylko. Pod ich postami w serwisie X pojawiło się wiele ostrych komentarzy, ale też takich, w których internauci tłumaczyli, że idee, choć słuszne, realizowane zupełnie niewłaściwie, bo pieniądze przeznaczone na czyszczenie pomnika przez miasto mogły być wydane na coś bardziej pożytecznego.
Aktywistki pewne, że Syrenka jest czysta. Wiceprezydent zaprzecza
Aktywistki jednak ustają przy swoim. Zamieściły w sobotę w sieci zdjęcie Syrenki. “Już czysta. To tyle jeśli chodzi o ‘nieodwracalne zniszczenia, ciężkie chemikalia, szkody idące w miliony‘” – napisały.
Innego zdania jest zastępczyni prezydenta Warszawy Renata Kaznowska, która pokazała w sieci wideo wskazujące, że aktywistki się mylą. Choć pomnik faktycznie wygląda na czysty, piedestał wokół niego jest wyraźnie zniszczony.
ZOBACZ: Oblała sokiem ambasadora Rosji. Sąd w Moskwie zaocznie ją aresztował
“Pomnik to cały monument. Kiedy zostanie w pełni przywrócony do stanu sprzed aktu wandalizmu, z pewnością o tym poinformujemy. ‘Umycie’, a dokładnie spłukanie farby ze Syrenki przez służby miejskie, nie kończy sprawy – napisała urzędniczka.
Na nagraniu Kaznowska dodała, że piaskowiec został zniszczony, a służby konserwatorskie i eksperci wciąż pracują nad tym, by pomnik wrócił do pierwotnego stanu.
[ad_2]