[ad_1]
W samym sercu Parku Rodzinnego w Gdyni bezdomny zorganizował sobie olbrzymie koczowisko. Mężczyzna ogrodził prowizorycznym płotem kilkadziesiąt metrów kwadratowych i zaczął z nich korzystać jak z własnej posesji. Trzyma tam zwierzęta, zbudował szałas, w którym śpi, znosi na ten teren śmieci. Mimo że teren został zajęty nielegalnie, miasto nic z tym nie może zrobić.
– My bardzo byśmy chcieli, żeby ten pan tam nie mieszkał, ale on nie chce tego terenu opuścić. Proponowaliśmy mu inne rozwiązania, jednak z żadnego do tej pory nie zdecydował się skorzystać – mówi Agata Grzegorczyk z Urzędu Miasta w Gdyni.
Nieskuteczna procedura
Miasto złożyło nawet do sądu wniosek o to, aby teren przez bezdomnego został wydany. Cała procedura jednak okazała się nieskuteczna. Sąd nie był w stanie dostarczyć mężczyźnie korespondencji, więc… postępowanie umorzył.
– Miasto nie posługuje się bandyckimi metodami usuwania kogoś z jakiegoś terenu, chcieliśmy więc to zrobić przez sąd i dostać nakaz, nazwijmy to, eksmisji pana z tego terenu. Ale skończyło się, jak się skończyło i teraz możemy jedynie proponować mu inne rozwiązania, licząc, że się zgodzi – tłumaczy komendant Straży Miejskiej w Gdyni, Andrzej Bień.
ZOBACZ: “Państwo w Państwie”. Zatrzymała ją policja. Kobieta zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach
Wokół terenu zajmowanego przez bezdomnego od lat narasta konflikt. Okoliczni mieszkańcy od dłuższego czasu modernizują Park Rodzinny dzięki funduszom pozyskanym z budżetu obywatelskiego. Z zaniedbanego terenu przez ten czas zmienił się w jedną z największych atrakcji okolicy.
– Tu jest boży gaj, ptaki śpiewają, ludzie przychodzą z dziećmi. To jedyne takie miejsce w okolicy, nie ma nigdzie takiego parku. I w samym środku stoi coś takiego. Ludzie boją się tu przychodzić – mówi Aleksandra Karpisiak, jedna z inicjatorek powstania parku.
Wulgarny i agresywny
Bezdomny, wobec osób opiekujących się parkiem, jest wulgarny i agresywny. Bardzo często atakuje ich słownie, a ostatnio doszło nawet do pobicia.
– Uderzył mnie kijem w oko, cały zalałem się krwią, zabrało mnie pogotowie. Dobrze, że miałem okulary, bo inaczej straciłbym oko, albo jeszcze gorzej. Tak jest cały czas, ten mężczyzna tak reaguje, jak nas widzi. Jemu przeszkadza, że my tutaj cokolwiek robimy. On sobie ubzdurał, że to jest jego i, że broni swojego terenu – opowiada Wiesław Karpisiak.
Mężczyzna za ten czyn został skazany na grzywnę. Uważa jednak, że to on jest ofiarą całej tej sytuacji – teren mu się należy i może na nim mieszkać, a to osoby modernizujące park naruszają jego przestrzeń.
– Frajer niby park tutaj robi. Park robi, a drzewa wycina? Cały czas mi tu chodzą i mnie zaczepiają. Ja mogę tutaj być, na ziemi jest wystarczająco dużo miejsca – mówi w rozmowie z reporterem “Państwa w Państwie”.
Wybór
Jak się okazuje, położenie mężczyzny nie jest ostatecznością, lecz wyborem. Ma on emeryturę, kwalifikuje się do wielu programów pomocowych miasta. Z jednego nawet przez kilka miesięcy korzystał.
– Ten pan był w naszym programie dofinansowania najmu. Przez cztery miesiące żył w mieszkaniu, za które częściowo płaciło miasto. Ale po tym czasie uznał, że jednak woli swoje koczowisko i do niego wrócił. Gdyby tylko chciał, to już jutro mógłby zostawić tamto miejsce i znaleźć się w ciepłym mieszkaniu – mówi Cezary Charewicz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni.
Mężczyzna odmawia jednak skorzystania z miejskiej pomocy. Jedyną opcją którą bierze pod uwagę, jest przyznanie mu mieszkania socjalnego. Miasto taki lokal dla niego ma – jednak mimo wyrażonej chęci, bezdomny od wielu miesięcy nie dopełnił niezbędnych formalności.
Więcej w programie “Państwo w Państwie” o 19:30 w materiale Przemysława Siudy.
“Państwo w Państwie”/”Państwo w Państwie”
[ad_2]