[ad_1]
Dariusz Kwaśniewski ma 46 lat i od prawie 20 mieszka z żoną w Wielkiej Brytanii. Do Polski przyjeżdża kilka razy w roku. We wsi Rzeplino, skąd pochodzi , mieszka jego brat Robert, a siostra Renata mieszka w oddalonym o kilkanaście kilometrów Stargardzie.
Rodzina Kwaśniewskich od wielu pokoleń mieszkała w tym domu niedaleko lasu. Jednak rodzinna stabilizacja została przerwana w styczniu 2021 roku – do szpitala trafił ojciec pana Dariusza, gdzie zmarł po kilku dniach na covid.
Po śmierci ojca pana Dariusza do podziału między trójką dzieci – Dariuszem, Robertem i Renatą – pozostał dom, ale i… dług. – Tata nam się przyznał po latach, jak mama zmarła, że gdy zachorowała na nowotwór nieoperacyjny płuc, rodzice się zadłużyli i nie mówili nam o tym – mówi pan Dariusz.
Fatalna pomyłka sędziego czytającego wyrok
Pan Dariusz postanowił odrzucić spadek. W Wielkiej Brytanii u notariusza w kwietniu 2021 roku sporządzono dokument, który został wysłany do Polski. Rok później, w maju, odbyła się sprawa spadkowa, na której nie było pana Dariusza.
– Odrzuciłem spadek, bo wcześniej siostra z bratem stwierdzili, że oni się podejmują tego. Oni liczą się z tym, że to jest wszystko obciążone – mówi “Interwencji”.
ZOBACZ: “Interwencja”. Nie mogła pochować męża. Urzędnicy odmawiali pomocy
Na rozprawie byli siostra i brat pana Dariusza. Wszyscy, łącznie z sędzią, ze względu na pandemię koronawirusa, chronieni byli pleksą. Po miesiącu okazało się jednak, że doszło do pomyłki – w czasie odczytywania wyroku sędzia pomylił imiona braci.
– Brat do mnie zadzwonił, że coś jest nie tak, ponieważ dostał pismo z sądu. Był tam odpis, że ja jestem spadkobiercą, a nie on. Myśleliśmy, że to łatwo można odkręcić. Brat napisał pismo do sądu o sprostowanie – mówi pan Dariusz.
Dług przeszedł na niewłaściwą osobę
Po pewnym czasie na koncie Dariusza Kwaśniewskiego zostały zablokowane pieniądze. O pomyłce sądu rodzeństwo dowiedziało się po otrzymaniu uzasadnienia wyroku sądu. Jednak na złożenie apelacji było już za późno.
– Sąd zarzuca w ostatnim wniosku moją bierność, że nie brałem czynnego udziału, chociaż miałem napisane, że nie muszę być. Mogłem być, może bym zobaczył tę pomyłkę – mówi pan Dariusz.
Reporter “Interwencji”: Cała odpowiedzialność jest przerzucana na pana, bo pan się nie stawił, mimo że nie musiał pan.
Pan Dariusz: Nie musiałem. Tym bardziej, że to był czas covidu i wyjazd z Wielkiej Brytanii był utrudniony.
– Pan Dariusz stał się niestety ofiarą tych przepisów, które na pierwszym miejscu stawiają niewzruszalność, nienaruszalność orzeczeń sądowych – twierdzi Tomasz Szaj z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
ZOBACZ: “Interwencja”. Nierozwiązana zagadka sprzed lat. Co stało się z 24-latką?
– Faktycznie w tej sprawie doszło do pomyłki. Jest nam bardzo przykro z tego powodu, niemniej jednak dopiero teraz, jak już kierownictwo sądu wie o tej sprawie, możemy podjąć działania do sprostowania tego wszystkiego – dodaje.
Sąd czeka na wniesienie skargi kasacyjnej
Po działaniach “Interwencji” w sądzie i tych zapewnieniach, pan Dariusz zwrócił się do Sądu Okręgowego w Szczecinie. A to odpowiedź sądu:
“Prezes Sadu Okręgowego nie posiada żadnych instrumentów prawnych do wzruszania prawomocnych orzeczeń wydanych przez niezawisły sąd. Sąd z urzędu nie podejmuje żadnych działań. Wszelka inicjatywa związana z wniesieniem skargi kasacyjnej obciąża wyłącznie zainteresowaną osobę.”
– Czuję się bezradny. Ręce mi opadły, bo nawet nie wiem, jak to skomentować. Nie myślałem, że to aż tak źle działa – mówi pan Dariusz.
Materiał wideo autorstwa Moniki Gawrońskiej można obejrzeć TUTAJ.
mjo/wka/ Polsatnews.pl
[ad_2]