[ad_1]
Krokusy w Szczecinie. Mieszkańcy je niszczą dla idealnych zdjęć
Wraz z pojawieniem się dywanów krokusów w Szczecinie, powrócił ten sam problem, jak co roku. Wiele osób w pogoni za idealnym zdjęciem wchodzi na trawniki i niszczy wiosenne kwiaty. Ignorancja czy też brak świadomości nie usprawiedliwiają takich działań, za które – jak przypomina policja – grozi kara sięgająca nawet tysiąca złotych.
Krokusy na Jasnych Błoniach w Szczecinie cieszą się ogromną popularnością. Co roku pojawiają się tam tłumy osób, które nie tylko chętnie podziwiają rozkwitające kwiaty, ale także robią im liczne zdjęcia.
Pierwsze krokusy pojawiły się tam mniej więcej dwa tygodnie temu, jednak teraz mamy do czynienia z prawdziwą eksplozją kwiatów. Jedna z mieszkanek powiedziała w Polsat News, że co roku przychodzi w tę okolicę z dziećmi i wspólnie wykonują pamiątkowe zdjęcia.
ZOBACZ: Regeneracja trawnika po zimie. Co zrobić?
– Niesamowite. To są nasze wspaniałe dywany. Tu jest przepięknie, człowiek wchodzi i od razu buzia się uśmiecha – komentowała inna kobieta.
Krokusy zwiastują wiosnę. Mieszkańcy koniecznie chcą mieć zdjęcie
Jednak niektórzy w pogoni za idealnym ujęciem zapominają o przestrzeganiu prawa i wchodzą na trawniki, niszcząc rośliny. Jak przekazał reporter Polsat News Mateusz Kopyłowicz, takich osób jest naprawdę sporo. – Aby zrobić zdjęcie jednego z kwiatów, niszczą te wokół – dodał.
WIDEO: Dywany krokusów w Szczecinie. Niektórzy je niszczą
Niekoniecznie każdy wie, że takie zachowania są niezgodne z prawem i można za nie słono zapłacić. Za niszczenie krokusów grozi mandat w wysokości 500 złotych, ale można otrzymać także grzywnę sięgającą kwoty tysiąca złotych.
Mieszkańcy nie kryją swojego oburzenia dewastacją zieleńców i podkreślają, że tu “nie chodzi o pieniądze, ale o to, że są niszczone kwiaty, które powinny służyć wszystkim”. – Minimum kultury, ale też szacunku do tego, co jest – skomentowała mieszkanka Szczecina.
Jedna z rozmówczyń zauważyła, że co prawda nadal są osoby, które dewastują rośliny, jednak jest ich nieco mniej niż w zeszłym roku. – W tamtym roku było gorzej, teraz jest jakby większa uwaga odwiedzających. Sama zaobserwowałam, że po prostu jest mniej tych udeptanych krokusików – dodała.
[ad_2]