[ad_1]
Po śmierci Aleksieja Nawalnego doszło do co najmniej kilkudziesięciu manifestacji. W Europie ludzie gromadzili się przed ambasadami Rosji m.in. w Paryżu, Berlinie oraz w Warszawie. Spontaniczne demonstracje zorganizowano również w Rosji. Doszło do interwencji policji i pierwszych zatrzymań.
“Polacy i Ukraińcy gromadzą się przed ambasadą Rosji w Warszawie. Wszyscy mamy złamane serca, ale niech ta tragedia będzie przypomnieniem, jak kruche są wartości, które cenimy” – napisała w X rzeczniczka ministerstwa nauki Natalia Żyto, która opublikowała zdjęcia sprzed ambasady Rosji w Warszawie.
Na miejscu zgromadziło się co najmniej kilkadziesiąt osób. Jak relacjonuje Biełsat, zgromadzeni trzymali uniesione ręce z latarkami telefonów. “Jeśli to prawda, ze Aleksiej zmarł, nie mamy prawa opuszczać rąk” – mówił jeden z protestujących.
Na transparentach pojawiło się między innymi hasło “Putin jest zabójcą”.
Protesty w całej Europie
Ludzie zorganizowali protesty przed placówkami dyplomatycznymi Rosji między innymi w Londynie, Paryżu, Berlinie, Madrycie, Sztokholmie, Wilnie i Rydze.
ZOBACZ: Aleksiej Nawalny nie żyje. Jewgienij Domożyrow w Polsat News: Ta strata bardzo boli
W Tallinie kilkadziesiąt osób przyszło przed ambasadę Rosji z transparentem “Putin morderca, zabił Nawalnego”. W Budapeszcie hasłem przewodnim było “wolność dla Rosji, pokój dla Ukrainy”.
W Pradze przed ambasadą powstało symboliczne miejsce pamięci, gdzie ludzie przynoszą kwiaty i znicze.
Protesty w Rosji
Jak relacjonuje niezależny, rosyjski serwis Sota, w Rosji manifestacje zorganizowano w Petersburgu i Moskwie. W rosyjskiej stolicy ustawiła się długa kolejka ludzi, którzy składali kwiaty przed Kamieniem Sołowieckim – pomnik ofiar represji politycznych. Zgromadzonych pilnowała policja.
ZOBACZ: Otrucie i kolonia karna. Tak przez lata zmienił się Aleksiej Nawalny
Sota wskazuje też, że w Moskwie zatrzymano przynajmniej jednego manifestującego.
Z kolei w Kazaniu funkcjonariusze rozgonili osoby, które przyszły na demonstrację. Tamtejszy pomnik ofiar represji politycznych policjanci otoczyli kordonem i nikomu nie pozwolili się zbliżać. Przybyłym osobom grożono przepisami prawa o nielegalnych zgromadzeniach.
[ad_2]