[ad_1]
Właściciele mieszkań w jednym z budynków na wrocławskim Psim Polu poinformowali nas o konflikcie z deweloperem. Twierdzą, że metraż zakupionych lokali jest mniejszy niż ten, za który zapłacili i który wpisany został do umów przedwstępnych. Wśród nich jest adwokat Mateusz Boznański. W mieszkaniu planował zrobić kancelarię.
– Architekt zrobił pomiary i zawiadomił mnie, że są dwa metry mniej niż w akcie przedwstępnym. W umowie przedwstępnej było 30 metrów, końcowej 28, a kwota ta sama. Okazało się, że nie tylko ja, wszyscy mieli zawyżony umowie przedwstępnej metraż. I to w zależności od nieskazania – miedzy 1 a 2 metry. Cena zawyżona miedzy 7 a 15 tysięcy. Śmiem twierdzić, że to matematycznie niemożliwe, żeby wszyscy przez przypadek mieli zawyżony metraż – zaznacza Mateusz Boznański.
Deweloper zadeklarował, że zapłaci różnicę. Potem zamilkł
Państwo Cąpałowie z Bielawy zakupili ponad 18-metrową kawalerkę dla córki, która studiuje we Wrocławiu. Okazało się, że ich lokal też jest o metr mniejszy. W akcie notarialnym deweloper zadeklarował im zwrot nadpłaconej różnicy.
ZOBACZ: “Interwencja”. Marzną w mieszkaniu komunalnym. Miasto zapomniało o ogrzewaniu
– Na tak małej powierzchni to jest bardzo duża różnica, moglibyśmy to wykorzystać na szafki, powiększenie kuchni. Jak to zgłosiliśmy, to się zrobił szum. Dewelopera nie można było spotkać. W akcie było napisane, że wypłaci różnicę. Minęło 18 miesięcy, a nie dostaliśmy nic. Założyliśmy więc sprawę o metraż, tu chodzi o 15 tysięcy zł – mówi Agnieszka i Marek Cąpałowie.
Stracili ponad 16 tysięcy zł. Sprawa trafiła do sądu
W identycznej sytuacji jest małżeństwo ze Złotoryi oraz wrocławianka pani Renata. Dodatkowo właścicieli lokali czują się lekceważeni przez dewelopera.
– Okazało się, że różni się liczba metrów między umową przedwstępną a ostateczną. Wyszły dwa metry na całości. W sumie to kwota ponad 16 tysięcy zł. Złożyliśmy pozew do sądu. Domagamy się zwrotu nadpłaconych kwot – mówią Iwona i Dariusz Pastyrnakowie.
ZOBACZ: “Interwencja”. Dzicy lokatorzy dewastują ich dom. Nie pomógł nawet wyrok
– Nie zwrócono nam pieniędzy mimo, że adwokat napisał wezwanie do zapłaty. Nie dostał nawet odpowiedzi na to wezwanie – powiedziała.
– Prawdopodobnie pójdziemy do sądu, zastanawiam się na poinformowaniu prokuratury. Bo to duża skala – dodaje Renata Król-Miedzianko.
Co ciekawe mecenas Boznański otrzymał zwrot pieniędzy od dewelopera. – Zwrócił pieniądze w zeszłym roku. Jestem pewny, że jest to wynikiem wykonywanego przeze mnie zawodu – mówi Mateusz Boznański.
– Ponieśliśmy koszty w związku z opóźnieniami przekazania lokalu. To jest lokal użytkowy na potrzeby firmy, prowadzenia działalności gospodarczej. Bo opóźniło się przekazanie lokalu, musieliśmy wynająć inne biuro. Ponieśliśmy koszt wymiany biura. Sprawa jest w sądzie – tłumaczy Renata Mączyńska.
Materiał wideo “Interwencji” można zobaczyć TUTAJ.
Mieszkańcy lokali zostali poszkodowani na setki milionów złotych
Właściciele mieszkań twierdzą, że deweloper chciał dodać do ostatecznych aktów notarialnych kontrowersyjny zapis.
– Wpis, paragraf 11, mówił o tym, że my jako osoba kupująca nie mamy żadnych roszczeń do dewelopera. Postanowiłam z UOKiK współpracować. Złożyłam dokumenty i UOKIK nakazał deweloperowi usunąć ten punkt – mówi Renata Mączyńska.
ZOBACZ: “Interwencja”. Myjnia 10 metrów od okien domu. Mieszkańcy bezsilni
Reporter: Zrzekając się tych roszczeń, teoretycznie zrzekła się pani odszkodowania za metry?
Pani Renata: Oczywiście, to jeden z elementów.
– To jest problem wszystkich, całego budynku. Każda kwota pomnożona przez 250 lokali dale około milion 700 tys. zł – szacują Iwona i Dariusz Pastyrnakowie.
Ekipa “Interwencji” usiłowała poprosić o komentarz inwestora, który wybudował budynek. Niestety, bezskutecznie. W jego biurze zostawili kontakt do redakcji. Do chwili emisji reportażu, nikt od dewelopera nie podjął kontaktu.
aas/ml
/ “Interwencja”
[ad_2]