[ad_1]
Justyna Kanicka miała 24 lata. Razem z rodzicami i bratem mieszkała w Kamieniu Pomorskim. Pracowała w jednym z miejscowych banków. Oprócz tego, zaocznie studiowała. Od prawie dwudziestu lat każdego dnia jej bliscy zastanawiają się czy żyje i co się z nią stało.
– Wiemy, że spotykała się z chłopakiem, Rafałem. Związek był dość nietypowy, bo ukrywany przed innymi osobami. Ten mężczyzna był wtedy w związku z inną kobietą – mówi Dagmara Buczek, pełnomocnik rodziny zaginionej Justyny.
“On na pewno tej Justynie coś zrobił”
Przyjaciółka pani Justyny dodaje, że mężczyzna był rok, albo dwa lata starszy od kobiety. – Trudno powiedzieć z czego żył, bo do pracy nigdy nie chodził od 7 do 15 – twierdzi.
– Wiemy, że Justyna dawała Rafałowi pieniądze. Ona go też karmiła. Kiedy spotykali się potajemnie, wynosiła jedzenie z domu, żeby mu je dać – opowiada Dawid Serafin z portalu Interia, który również zajmuje się tą sprawą.
ZOBACZ: “Interwencja”. Omal nie zbankrutował. Firma spedycyjna jest mu winna ponad 100 tys. zł
– Widziałam jak zakłada worki foliowe na nogi, jeszcze do niej mówię – co ty robisz? A, bo mi buty przemakają. To ty nie masz już nawet na buty pieniędzy? Ja mówię, jak długo będziesz go utrzymywała? – wspomina Marianna Kanicka, matka zaginionej Justyny.
– On miał takie różne jazdy troszeczkę w swojej głowie. Kiedyś coś się kłóciliśmy, potrafił za mną biec i mnie siłą do samochodu wciągnąć – opowiada znajoma pana Rafała, z którą był w związku w tym samym czasie, co z panią Justyną.
– Tak się na mnie położył, że ja oddechu nie mogłam złapać. I to moje przerażenie, to go naprawdę bawiło. A dla mnie to nie było śmieszne. On na pewno tej Justynie coś zrobił. Może nie chciał tego celowo zrobić, może to wyszło w nieszczęśliwym wypadku, ale ja wiem, że on jej coś zrobił – dodaje kobieta.
Z banku zniknęła gotówka
Jest 13 stycznia 2006 roku. Piątek. Tego dnia, Justyna wieczorem wychodzi z domu. Twierdzi, że jedzie na uczelnię do oddalonego o 100 kilometrów Szczecina. Nigdy jednak nie dociera na miejsce.
– Justyna wyszła z domu sama. Ostatni raz była widziana przez sąsiadkę i od tamtej pory nikt jej nie widział – mówi Dawid Serafin.
– Co ciekawe, kiedy pani Justyna powiedziała rodzicom, że idzie na autobus, już żaden autobus do Szczecina z Kamienia nie jechał. To oznacza, że nie mówiła im całej prawdy – dodaje dziennikarz.
Razem z Justyną, z banku w którym pracowała, zniknęła spora gotówka – około 14 tysięcy złotych. Do dziś nie wiadomo po co Justyna miałaby zabrać ją z bankowej kasy.
ZOBACZ: “Interwencja”. Dowiedzieli się, że miasto chce ich sprzedać z kamienicą
Dzień po zaginięciu pani Justyna wysłała SMS-a do swojego brata. Napisała w nim, że pokłóciła się z mamą. Oprócz tego wysłała wiadomość do swojej przyjaciółki, w której pożegnała się z nią i poinformowała, że wyjeżdża daleko stąd.
Rodzina kobiety uważa jednak, że to nie ona była autorką wiadomości. – Ten SMS jest napisany jednym ciągiem. A Justyna pisała z kropkami, z przecinkami. Ja myślę, że to pisał ten Rafał – tłumaczy Marianna Kanicka, matka zaginionej.
– Justyna w momencie zaginięcia tego telefonu przy sobie nie miała, ponieważ w czwartek, dzień przed zaginięciem Rafał zabrał jej telefon komórkowy – mówi Dawid Serafin z portalu Interia.
Kłamał, że nie zna Justyny
– Być może, on do niej powiedział, że ma wziąć te pieniądze i znikamy. Podejrzewam, że ona to zrobiła dla niego – tłumaczy matka zaginionej.
– Jeśli stało się coś najgorszego, to ja uważam, że to był przypadek, że Justyna była w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie, z nieodpowiednimi ludźmi – uważa przyjaciółka kobiety.
Dziennikarze “Interwencji” próbowali porozmawiać ze znajomą pana Rafała, która zapewniła mężczyźnie alibi na czas, kiedy zaginęła Justyna. Kobieta nie chciała jednak odpowiadać na pytania.
ZOBACZ: “Interwencja”. Bezpłatne badanie wzroku okazało się pułapką. Kupił sprzęty za 15900 zł
Pan Rafał odwiedził rodzinę Justyny kilka dni po jej zaginięciu. – Jak mu otworzyłam drzwi, to się jego wyrazu twarzy przestraszyłam. On miał okropny wyraz twarzy, tak jakby coś strasznego przeskrobał. Taki wściekły wyraz oczu – opowiada matka zaginionej.
– Rafał podczas składania zeznań upierał się, że nie znał Justyny, że się z nią nie spotykał. Potem zmienił zdanie, ale zmieniał je dość często – opisuje Mariusz Kanicki, brat zaginionej.
– To, że Rafał kłamał powinno zapalić czerwoną lampkę w głowach śledczych, no bo skoro kłamał w tak prozaicznej rzeczy, pytanie czy w innych mówił prawdę – zastanawia się Dawid Serafin.
“Są ludzie, którzy wiedzą, co się stało”
Rodzina zaginionej kobiety zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. – W domu był test ciążowy, który zniknął wraz z Justyną. Wychodzi na to, że albo go używała, albo go wzięła ze sobą. Przeszło mi przez myśl, że Justyna mogła być w ciąży. Gdyby tam faktycznie było, mógł być to powód. Pozbycie się kłopotu – mówi matka zaginionej.
Dawid Serafin przypomina, że po zaginięciu kobiety służby nie przeprowadziły poszukiwań w terenie, nie wezwano psów tropiących. Śledczy zajmujący się tą sprawą przed laty od razu przyjęli bowiem wersję, że Justyna wzięła gotówkę i uciekła, żeby zacząć nowe życie.
– Mama pani Justyny mówi, że chciała podejmować działania, wieszać plakaty i nawet ją powstrzymywano przed tym. Jest to dziwne – opisuje Dagmara Buczek, pełnomocnik rodziny zaginionej.
ZOBACZ: “Interwencja”. Płaci alimenty na córkę, która z nią mieszka. “To jest nieludzkie”
– Były plotki rozpuszczone po mieście, że Justyna była widziana w Amsterdamie w domu publicznym, że na pewno tam uciekła – opowiada przyjaciółka zaginionej.
Kobieta twierdzi, że w mieście obowiązuje w tej sprawie zmowa milczenia. – Są ludzie w Kamieniu, którzy wiedzą, co się stało – przekonuje.
– Myślę, że gdyby policjanci przyjęli od początku wersję, że Justynie mogło coś się stać, na pewno było łatwiej tę sprawę rozwiązać. Kiedy to wszystko jeszcze było świeże – mówi Dawid Serafin.
Wiadomo, że pan Rafał posługiwał się kilkoma samochodami. Jednak ani one, ani mieszkanie, do którego miał wtedy dostęp nie zostały po zaginięciu kobiety przeszukane przez policję i sprawdzone pod kątem obecności śladów.
Poszukiwania zwłok w Kamieniu Pomorskim
– Po pięciu latach jeden z tych samochodów odnaleziono. I znaleziono tam ślady biologiczne. Nie udało ich się jednak zbadać, bo stwierdzono, że to było czyszczone chemicznie i z tego już się nic nie da zrobić – opowiada matka pani Justyny.
– Tuż po zaginięciu Justyny pojawia się wątek łopaty. Mianowicie, Rafał i jego brat pożyczyli od ich wspólnego znajomego łopatę. Więc też pytanie, po co im ta łopata była, i dlaczego zaraz po zaginięciu Justyny – zastanawia się Dawid Serafin.
– Byłam u kilku jasnowidzów i wszyscy powtarzali, że było dwóch mężczyzn. Ja myślę, że jednym z tym mężczyzn był Rafał, a drugim mógł być na przykład jego brat – mówi matka zaginionej Justyny.
ZOBACZ: “Interwencja”. AWF skreśliła studenta. Nie zaliczył egzaminu, na którym… tonął
Brat pana Rafała, pan Sebastian nie chciał rozmawiać z ekipą “Interwencji”. Mężczyzna twierdzi, że wszystko co wiedział w tej sprawie, powiedział w prokuraturze.
W 2018 roku Justyna została uznana za zmarłą. Kilka tygodni temu sprawą jej zaginięcia zajęli się policjanci z tzw. Archiwum X. W Kamieniu Pomorskim rozpoczęły się poszukiwania jej zwłok. Policjanci przekopali teren w pobliżu miejscowego cmentarza. Niebawem planują sprawdzić kolejne miejsca.
– Dla mnie to jest najważniejsze, żeby ona się odnalazła, żywa, czy martwa. Żeby wreszcie zaznać spokoju! Chcemy się wreszcie dowiedzieć, co się stało. Teraz, albo nigdy – podsumowuje Marianna Kanicka, matka zaginionej kobiety.
Materiał wideo “Interwencji” można obejrzeć TUTAJ.
dk/”Interwencja”
[ad_2]