[ad_1]
Główną przyczyną galopujących cen energii elektrycznej w Polsce jest wojna w Ukrainie oraz – co za tym idzie – zamrożenie importu taniego węgla ze wschodu. Faktem jest jednak, że jest to problem o wiele szerszy, który trzeba rozpatrywać na kilku płaszczyznach.
Przede wszystkim, przez ostatnie kilka lat nie wprowadzono zbyt wielu zmian, które wsparłyby zieloną transformację energetyczną. Dopiero po długich i trudnych negocjacjach wprowadzono nowelizację w “ustawie wiatrakowej”, na mocy której tego typu inwestycje mają znajdować się nie w odległości kilometra od zabudowań, ale 700 metrów. Problemem jest też przestarzała, niewydajna infrastruktura energetyczna.
ZOBACZ: Zamrożenie cen energii. Jest decyzja prezydenta
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że utrzymania preferencyjnych cen energii chcą wszyscy: zarówno Prawo i Sprawiedliwość (które już złożyło projekt ustawy w tej sprawie), jak i koalicja partii opozycyjnych.
Niestety, ale to, że przeciętny Kowalski zapłaci za prąd nawet 800 zł mniej w skali roku, nie oznacza, że ktoś tego deficytu nie będzie musiał sfinansować. Tym “kimś” będzie budżet państwa, a łączne zobowiązania z tego tytułu mogą kosztować podatników nawet 13 miliardów złotych.
Czy preferencyjne ceny za prąd zostaną utrzymane?
W tej chwili wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Paulina Henning-Kloska, posłanka Polski 2050, zasugerowała w mediach społecznościowych, że prace są już właściwie na ukończeniu.
“Prace trwały czasami do późnych godzin nocnych, narady były długie i mocno merytoryczne. Do Sejmu dziś trafi projekt ustaw naszej koalicji o mrożeniu cen prądu, uwolnieniu rozwoju turbin wiatrowych na lądzie i powrocie obliga giełdowego. Gdy jedni bawią się w rząd, inni pracują” – napisała we wtorek w serwisie X.
ZOBACZ: Ceny prądu. Piotrków Trybunalski: Rekordowe podwyżki. Energia elektryczna 1000 proc. droższa
Partie opozycyjne mają zgadzać się nie tylko co do mrożenia cen za energię elektryczną w 2024 roku (co stanowi spore obciążenie dla budżetu), ale i na liberalizację przepisów dotyczących instalacji turbin wiatrowych – spodziewamy się, że odległość od zabudowań zostanie zredukowana z 700 do 500 metrów. Ta zmiana umożliwi inwestycje w zieloną energię na zdecydowanej większości Polski.
Redaktorzy “Dziennika Gazety Prawnej” poinformowali o tym, że w proponowanym kształcie ulga ma być utrzymana do czerwca 2024 roku. Decyzje mają być uzależnione od hurtowych cen prądu, czyli – w naszej obecnej sytuacji – zwłaszcza od sytuacji na Ukrainie.
Kiedy nowe przepisy będą głosowane? Czasu jest niewiele, a decyzje muszą zapaść jeszcze w tym roku. Można więc spodziewać się, że Sejm pochyli się nad projektem w listopadzie lub w grudniu.
Źródło: na podstawie informacji Dziennika Gazety Prawnej
polsatnews.pl
[ad_2]